Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyprawy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyprawy. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 27 sierpnia 2013

O dwóch takich co pojechali nad Bałtyk.

Jak już zapowiadałem, szykuję coś wielkiego.
Słowa dotrzymałem :) 


Piotrek - Gościu niesamowicie kumaty jeśli chodzi o wyprawy rowerowe. Można powiedzieć, że mój autorytet :). Miałam nieskromny zamiar pobić rekord jego dziennego dystansu :).
Zaraz po powrocie z Karpacza pochwaliłem się Piotrkowi. Powiedziałem mu pełen radości, że przejechałem 325 km. Zapytałem o jego rekord. Odpowiedział mi, że jego rekord wynosi 350 km..
Zgasił mnie..Nie ukrywam, że się trochę rozczarowałem. 

Od dłuższego czasu chodziła mi po głowie myśl o pojechaniu nad morze. Nikomu o tym nie mówiłem. Ale sam wyczytał mi z głowy tą myśl. Oczywiście się zgodziłem :) !

Zbieraliśmy się i zbieraliśmy. Terminy nas bardzo goniły, cały czas coś nam wypadało, awaria mojego roweru.. Czasami już wątpiłem czy się uda. 
Ale jednak! 
Zaproponowałem termin, sprawdziliśmy pogodę, opracowaliśmy trasę i ruszyliśmy! 


BAŁTYK 
-
 Przygoda życia, pobicie rekordów i przełamanie własnych słabości. 

Zastanawialiśmy się o której godzinie wyjechać. Kwestia dość ważna.
Ostatecznie ruszyliśmy ok. godz 15. 
 Z początku nie docierało do nas jeszcze to, że jedziemy właśnie nad Bałtyk. 
I to z Rogoźnicy oddalonej od morza o 473 km! 

Miały minuty, godziny i wstęgi czarnych dróg. 
Z chwili na chwilę oddalaliśmy się od domu i przemierzaliśmy coraz większą odległość. 

Postoje były krótkie- załatwienie najważniejszych potrzeb i w drogę. 
Gdy mijaliśmy tablice informującą o następnych gminach, powiatach, województwach "micha" cieszyła nam się od ucha do ucha..
Słońce nie raczyło z nami współpracować i nieposłusznie chowało się za horyzont- nadchodził wieczór. 
Ale na twarzach nie było widać żadnych grymasów! Tylko coś takiego, w sumie nazywajcie to jak chcecie. Sam nie wiem co o tym powiedzieć :P 
                                      Jeszcze w miarę jasno, przekraczamy Odrę. Tablica za nami nie wróży ciepłej nocy..

Prosto w stronę słońca.

Chwilę po zrobieniu drugiego zdjęcia musieliśmy odpalić lampki- zaczęła się noc. 
 Słońce znikło, pojawił się księżyc.. 
Temperatura nieubłaganie zaczęła spadać..
Deską ratunku okazał się ortalion przeciwdeszczowy i reklamówki jednorazowe, które ogrzewały nam stopy (osłona od wiatru). 

Miasta, wsie i niebo wyglądały w nocy powalająco.. To właśnie tej nocy widziałem pierwszą w życiu spadającą gwiazdę! 
Po godzinach spędzonych w ciemności, na rozmowach o wszystkim i wyczekiwaniu na wschód zaczęło pojawiać się słońce.
Byłoby zbyt pięknie, gdyby po prostu wyszło..
Temperatura spadła do 8 stopni Celsjusza! 
Chwila na fotkę i migiem na CPN by  ogrzać, napić się kawy i coś zjeść.
Czas na nas. Słońce na dobre się z nami przywitało. 
Gdy ruszyliśmy czekaliśmy z ubłaganiem na każdy ciepły dotyk słońca..
Już połowa za nami- ponad 300 km. I jazda przez noc też za nami :). 
+ 100 do wytrzymałości i morale.
Do radości jeszcze tylko 173 km :). 

Po 350 km złapał nas solidny kryzys. Jak to mówią- bomba nie wybiera.
Chwila odpoczynku gdzieś w środku pola..
Pozbieraliśmy się do kupy i ruszyliśmy! 
Cięgle jeden cel w głowie- Bałtyk! 

Ludzie pytający nas po drodze o to jak i skąd jedziemy i ile nam to zajęło, nie do końca nam wierzyli.
W sumie, mieli rację.. Kto NORMALNY ruszyłby w taką podróż na raz :). 

Ostatnie kilometry szły bardzo opornie..
Pojawiły się jakieś dziwne urojenia! 
Piotrek widział wielkiego pająka który chce go zjeść! 
Ja słyszałem wołanie z lasu :). 

Ostatnie 50 km ciągnęło się niesamowicie.. Nudne, jednostajne drogi i zmęczenie dawało się nam we znaki :).

Hmmm.. Stoimy nie siedzimy z wiadomych przyczyn..

Myk
Myk
Myk

Mielno 14-15 sierpnia 2013r
Dystans 473 km!
Czas Jazdy 20 godzin!
Czas bez snu 38 godziny! 

PRZYGODA I REKORD ŻYCIA!


Załączam tutaj mapki, które służyły nam jako nawigacja. Dodatkowo wypisaliśmy sobie wszystkie miejscowości, przez które przejeżdżaliśmy. Trzeba było zostawić coś w domciu, żeby domownicy nie dostali palpitacji serca z nerwów. :)








wtorek, 30 lipca 2013

Pigułka z przygodami.

Moje przygody zawarte w pigułce, ażeby się za bardzo nie "wyjechać artystycznie" :P
Opisze w skrócie parę z moich ulubionych przygód rowerowych i  pofocę troszkę  :)  


A więc na pierwszy rzut idzie pierwsza poważniejsza wyprawa :) 
Mapka, kasa, w drogę ! 
Czechy 2012
141 km
Akcja trochę spontaniczna:) 
Wraz z kolegą (również Szymonem) złapaliśmy zajawkę na jakąś większą trasę :). 
Z mojej miejscowości do granicy Polsko- Czeskiej w Lubawce jest ok 70 km.
Dojechaliśmy do granicy "pofociliśmy" i zawróciliśmy. Teraz niby nic wielkiego ale wtedy był to dla mnie potężny wyczyn :).




Druga poważna wyprawa rowerowa.:). 
Trochę przygotowań, prace nad trasą i kondycją, sprawy organizacyjne i w drogę :). 
Jelenia Góra 2012.
175km.
Założenie było proste ! 
Jedziemy na paradę rowerów do Jeleniej Góry. 
Wraz z kolegą pokonaliśmy trasę do Jeleniej Góry, przejechaliśmy całą paradę a na sam koniec zahaczyliśmy się jeszcze na wywiad u znajomego radiowca w muzycznym radiu :) 
Przejechałem w ten czas 175 km na góralu na oponach 2,10 cala o potwornych oporach toczenia! 
Satysfakcja z całej wyprawy była tak wielka, że do tej pory pamiętam to uczucie, wraz z bólem nóg po powrocie. Ale o takich rzeczach się mniej wspomina :P 

Bach ! 


Przechodzimy do bieżącego roku. 2013


Na jednym z treningów napadła mnie myśl, żeby przejechać jeszcze więcej.
Przez jakiś czas jechałem w grupie:) po 70 km jechałem już sam. Wszyscy rozjechali się do domów.
Zajrzałem do portfela, popatrzyłem czy mam pieniądze.
Jest!
 Jest kasa, jadę :)!  
Przejechałem 202 km ze średnią 32 km/h.
Jechałem już na szosie:).
Niestety nie mam zdjęć z tego treningu. 
Po przejechaniu tych 202 km byłem jeszcze bardziej głodny ! czułem się naprawdę świetnie i chciałbym jeszcze jechać.. Ale samotność na rowerze wcale nie jest taka fajna :) 

Tak jakoś powtórzyłem parę razy:
208,240,254 km.
Duma duma duma ! 

I  jak dotąd największa wyprawa !!

Karpacz 2013
Przygotowanie treningowe jako takie było, czas na zakupy i ogarnięcie trasy.
jedziemy !
  • Lubawka
  • Przełęcz Okraj,
  • Trening na trasie Górskich Mistrzostw Polski,
  • Karpacz
  • Złotoryja 

325 km po górach ! 
Przebicie wszystkich osobistych rekordów ! 
Jechałem z kolegą z klubu. 
Przyjechałem pod jego dom ok godziny 8. 
Pozbieraliśmy się i ruszyliśmy w drogę.
Jechało mi się wyjątkowo dobrze:) 
Nie obyło się bez dodatkowych kilometrów na błądzeniu. ( Ludność bywa złośliwa) 
Gdy zaczęliśmy jechać już po górach widoki naprawdę przyprawiały o gęsią skórkę :).
Tym bardziej jeśli ma się świadomość, że przyjechałeś tu o własnych siłach! 
Cóż opowiadać. Nie da się wszystkiego opisać. a jeśli chciałbym zajęło by mi to masę czasu i ryzykował bym przegrzaniem klawiatury. 
Było świetnie, nie obyło by się bez drobnych wpadek.. takich jak nerwy związane z padniętymi telefonami, i zbliżającym się zmrokiem. 
Mimo wszystko uważam to za przygodę która będzie w pamięci do samego końca :) 









 Wkręcony